Długo zastanawiałem się gzie zamieścić ten post i choć jest on w pewnym sensie o "związkowcach" to nie zamieściłem go w dziale dla związków a właśnie tutaj bo... Przeczytajcie.
Chciałbym podzielić się z Wami, wrażeniami z imprezy wystawowo ?targowej, organizowanej przez Lubuski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Kalsku.
Oprócz wystaw dotyczących roślin i sprzętu ogrodniczego była także wystawa zwierząt, począwszy od świń, owiec, kóz, a skończywszy na kurach, gołębiach i królikach. Ogólnie ciekawa impreza, warta zobaczenia, ale nie o tym chcę napisać. Chcę napisać o czymś co wzbudziło moje zdziwienie graniczące z przerażeniem. A mianowicie, podejście i zachowanie ( no muszę tak napisać) ?chodofcuf?.
Było dwóch ?chodofcuf? królików rasowych i kilku wystawiało bezrasowe. Oczywiście wystawa była połączona ze sprzedażą. Wystawiano miedzy innymi , OSC, BF, KC, WJS i NC. Mnie najbardziej interesowały nowozelandzkie czerwone, gdyż chcę do WN dobrać jeszcze jedną rasę, a NC też mi się bardzo podobają. Podszedłem do gościa,( nie będę pisał z jakiego związku), który właśnie wystawiał NC i słuchając go przeżyłem szok. Na głównym miejscu jego wystawy była para naprawdę pięknych nowozelandów, oczywiście tatuowanych, a pod nimi ok. 10 młodych, może 8 tygodniowych króliczków. Właśnie dwóch, młodych chłopców targowało się o parkę tych młodych. Gościu wciskał im takie banialuki, że hej. Przedstawia młode jako potomstwo tych tatuowanych i woła za nie po 50,00 zł/ szt. Młode króliki wyraźnie różnią się umaszczeniem od tych rasowych, niby czerwone, ale z jakimś, dość intensywnym srebrnym nalotem. Widząc że chłopcy zaraz się zdecydują powiedziałem im że nie są to króliki rasowe, lecz jeśli im na tym nie zależy to niech kupują, tylko niech się jeszcze potargują bo te nie są warte tych pieniędzy, choć może nie tyle króliki ile ich właściciel.
Gość się strasznie zbulwersował i zaczął mi ?świecić w oczy? związkiem, więc spytałem o rodowód i dlaczego, skoro są rasowe to nie są tatuowane, wtedy wymiękł i powiedział że młode są po samicy NC i samcu BOS, ale też rasowym. Ręce mi opadły. Chłopcy choć grzecznie, acz dosadnie podziękowali gościowi i tak stracił klientów. Następny ?chodofca?, członek innego związku sprzedawał KC i były to raczej króliki rasowe, ale jego bajer był niesamowity. Żona widząc moje rozczarowanie tym że nie mogłem kupić NC zaproponowała mi kupno właśnie tych KC, Mówiąc przy gościu żebym się zdecydował na te, bo to ?też ładne króliczki?. Facet zareagował od razu i szybko wybrał dwie parki, notabene najładniejsze, Wołając po 100,00zł za 1 sztukę, zachwalając rasę i pochodzenie królików, waląc takie bzdury że zacząłem się już dobrze bawić, jak w kabarecie. Młode miały pochodzić od pary KC, które miał na wystawie (ładne i tatuowane) i innej pary którą zostawił w domu. Poprosiłem więc o rodowody dla całej czwórki i o zatatuowanie bo ja chcę mieć króliki z rodowodem. Jak facet się ?gimnastykował? !!! to przechodzi wszelkie pojęcie, nie potrafię przytoczyć bzdur jakimi zaczął mnie częstować. W pewnym momencie zorientował się że wiem co nieco na ten temat i sprawę załatwił krótko ? ? jak pan nie kupujesz to nie w??. się? i jak było kilka osób zainteresowanych jego królikami, tak przy jego stoisku zrobiło się pusto. Naprawdę nie miałem zamiaru nikomu utrudniać sprzedaży ale postawy tych panów sprowokowały mnie do tego co zrobiłem, ich zachowanie było dla mnie żenujące.
Jednak gwoździem programu była prelekcja na temat przyzagrodowej hodowli królików w wykonaniu pana posiadającego ekologiczną hodowlę królików i zarazem ekologa. Ja potrafię zrozumieć nawet tamtych ?chodofcuf?, oni chcieli zarobić, ale ten ekolog to za prelekcję pewnie już wziął kasę i takie podejście ? Mówił sporo dobrze i na temat ras i hodowli królików rasowych lecz rozbroił mnie stwierdzeniem, że po co hodować króliki rasowe skoro są bardziej podatne na choroby niż mieszańce, że on zaczął od rasowych, jednak przeszedł na mieszańce i to mu się bardziej opłaca bo nie traci tyle na profilaktykę. Kiedy zaczął mówić o szczepieniach to dopiero była parodia. Twierdził że szczepi króliki, a jak ktoś ze słuchaczy spytał na jakie choroby i jakimi szczepionkami to nie potrafił na to pytanie odpowiedzieć i motał się, że niby weterynarz mu daje co trzeba i nie musi mieć takiej wiedzy.
Nie należę jeszcze ( mam nadzieję że JESZCZE) do żadnego związku, ale po fascynacji zaczerpniętej z rozmów z > Pajo<, >Yeti< i >Paweł WP1< z ich pasji, zaangażowania i chołubionych przez nich idei, spotkanie z takimi indywiduami jakich spotkałem w Kalsku to dla mnie potężny hamulec. Jak można tak wykorzystywać niewiedzę innych, bądź co bądź, będąc kimś, przedstawicielem związku (jakże nielicznym związkowcem w lubuskim) który powinien świecić uczciwością, służyć radą, pomocą.
i